Kategorie
książki

Czy jesteśmy razem?

„Czy jesteśmy razem?” – R.C. Sproul

Książka R.C. Sproula „Czy jesteśmy razem?” jest opatrzona podtytułem „Katolicyzm okiem protestanta”, który od razu podpowiada o czym będzie ta pozycja. Zatem znajdują się tam rozpisane różnice pomiędzy katolicyzmem a protestantyzmem.

Przyznam szczerze, że sporo osób pytało mnie co to Kościół protestancki i czym różni się od Kościoła rzymskokatolickiego. Wiedza Katolików na temat Protestantów jest znikoma, żeby nie powiedzieć żadna. Podobnie jest z Protestantami, których wiedza na temat doktryn Kościoła rzymskokatolickiego jest niewielka i zamyka się głownie w stwierdzeniu, że u Katolików jest dodatkowo kult Mari i świętych. Jednak różnic jest znacznie więcej i są one w wielu aspektach. Dobrze jest zatem poznać zmiany jakie się w Kościele rzymskokatolickim pojawiały wraz z kolejnymi soborami i decyzjami jakie podejmowali papieże na przełomie kolejnych stuleci.

Zapoznanie się z tymi zagadnieniami pomoże zrozumieć protestantom czemu ekumenizm nie jest rozwiązaniem, a reformacja kościoła trwa i nadal jest potrzebna.

Nie chcę tu streszczać książki Sproula, ale pozwolę sobie przytoczyć kilka zdań z jego książki:

„Jak zauważyłem we wstępie, chętnie podejmę współpracę z katolikami w kwestiach społecznych, lecz nie widzę możliwości współpracy w sprawach związanych z Ewangelią. Swoimi niebiblijnymi doktrynami Kościół rzymskokatolicki skaził bowiem Ewangelię. Mam głębokie przekonanie, że głosi się w nim „nauki, które są zakazami ludzkimi” (Mt 15:9).
Jak zatem powinniśmy dalej postępować i odnosić się do katolików?
Uważam, że powinniśmy wychodzić im naprzeciw. Powinniśmy kochać naszych bliźnich, należących do Kościoła rzymskokatolickiego. Powinniśmy się z nimi przyjaźnić i spędzać z nimi czas. Czyniąc to, zyskamy prawo do krytykowania ich przekonań w duchu miłości.
Jako Kościoły musimy obstawać przy biblijnej Ewangelii – i przy niczym więcej. Naszym powołaniem jest szacunek wobec prawdy i demaskowanie fałszu. W tym celu musimy znać i rozumieć nauki Kościoła rzymskiego, aby móc czynić pewne rozgraniczenia.”

Przeczytałam i polecam.
Brygida

PS. Książkę „Czy jesteśmy razem?” można zakupić w naszej zborowej księgarni.

Kategorie
książki

Ciasna brama, wąska droga

„Ciasna brama, wąska droga” – Paul Washer

Omówienie książki „Ciasna brama, wąska droga” zacznę może od tego, że jej treść jest bardzo podobna do pozostałych pozycji tego samego autora (jest może jedna rzecz, która ją odróżnia od pozostałych, ale o tym pod koniec recenzji). Wiąże się to z tym, że Paul Washer postawił sobie za cel skupienie się w służbie na zasadniczym zagadnieniu: „czym jest wiara?” i „jakie powinna ona wydawać owoce w życiu człowieka?”
Przechodząc do sedna – istnieją 2 dość niebezpieczne, skrajnie przeciwne sobie poglądy na to, czym charakteryzuje się bycie człowiekiem wierzącym (oba niebiblijne):

1) Pierwszy pogląd polega na tym, że człowieka wierzącego charakteryzuje całkowicie idealne, prawe i święte życie, a gdy upada to jedynie sporadycznie i nigdy spektakularnie. Ten sposób patrzenia na chrześcijaństwo mają często ludzie wywodzący się z kręgów poza-protestanckich lub ludzie nastawieni do relacji z Bogiem w bardzo legalistyczny sposób.

2) Drugi skrajny i również niebiblijny pogląd mówi o tym, że chrześcijanin to osoba, która mając biblijną wiarę może mimo to prowadzić najgorsze życie bez cienia wyrzutów sumienia i Bożego wychowywania/karcenia. Uważają też, że pomimo braku jakichkolwiek widocznych zmian w swoim życiu można traktować siebie jako osobę zbawioną. Ten pogląd z kolei towarzyszy wielu ludziom uczęszczającym do jakiejś części kościołów protestanckich. Niektórzy z nich traktują wiarę trochę jak magiczną formułkę (albo jak mówi Washer: rodzaj szczepionki lub zażywanej jednorazowo pastylki), która zbawia człowieka od wiecznego oddzielenia od Boga w wieczności, ale nie czyni żadnej widocznej różnicy w życiu człowieka tu i teraz. W ten sposób zbawienie staje się czymś nieokreślonym co nastąpi dopiero w odległej przyszłości i co ma bardzo niewielki wpływ na naszą doczesną codzienność. Z uwagi na to, że autor więcej skupia się na krytyce poglądu drugiego, ja postaram się dla odmiany skupić głównie na pierwszym.

Pogląd ten błędnie zakłada, że gdy Jezus zbawia człowieka, to taki człowiek staje się automatycznie w jednej chwili całkowicie wolny od jakichkolwiek wpływów grzechu. Część wierzących uzasadnia ten pogląd mylnie interpretując 1 List Jana, gdzie faktycznie opisane są cechy charakterystyczne osoby wierzącej. Jednak Biblia wydaje się wyraźnie świadczyć, że chrześcijanie żyjący w I wieku (włączając w to apostołów) byli zdolni do bardzo poważnych upadków, a mimo to nie przestawali być z tego powodu dziećmi Bożymi. Warto zadać sobie pytanie, czy dziś ludzie w kościele by byli w stanie zaufać człowiekowi, który by publicznie 3 razy zaparł się Jezusa? Apostoł Piotr został podźwignięty z tej porażki, nie zwątpił w to, że Jezus jest w stanie mu przebaczyć i stał się tym, który dostał zadanie utwierdzania swoich braci przechodzących przez podobne doświadczenia (Łk 22:31-34). Intrygujące jest również to, że był to nie pierwszy i nie ostatni wstydliwy moment w życiu Piotra. Wystarczy spojrzeć do takich fragmentów jak: Ga 2:11-14 albo Mk 8:33.

Podobnych przykładów można znaleźć wiele również w Starym Testamencie. Co by dziś ludzie powiedzieli w kościele, gdyby osoba podająca się za wierzącą popełniła cudzołóstwo a następnie morderstwo tak jak to zrobił mąż według Bożego serca: Dawid? Dawid ośmielił się nawet po tym akcie pisać dalej Psalmy, dzięki którym potem widzimy w jaki sposób Bóg dotknął Jego serce nie pozwalając mu pozostać w grzechu. Warto o tym wszystkim pamiętać kiedy czasem patrzymy lekceważąco na ludzi, który mocno upadli, a którzy mimo to pokutują i wytrwale trzymają się tego, który jest władny usprawiedliwić bezbożnego całkowicie, niezależnie od uczynków. Warto również pamiętać o fakcie, że jeśli potępiasz kogoś za grzech, którego sam nie popełniłeś tj. nie kradniesz ale np. kłamiesz, to zamiast uważać się za kogoś moralnie lepszego, bezpieczniej będzie powiedzieć: „jestem takim samym grzesznikiem jak pozostali, nic mnie nie wyróżnia”. Nie zaprzeczam tutaj, że grzechy mają różny kaliber i różne konsekwencje dla nas i otaczających nas ludzi, ale dlaczego to by miało zachęcać Cię do tego, żeby uważać swój grzech za mało znaczący i zasługujący na „machnięcie ręką”, a grzech Twojego brata za coś co warte „machnięcia ręką” nie jest? Czy tego rodzaju porównywanie grzechów nie przypomina raczej mrówek kłócących się przed słoniem o to, która jest w stanie więcej unieść? Kiedy porównujemy się z innymi ludźmi może się wydawać, że są między nami duże różnice, ale przed nieskazitelnym Bogiem „nie ma (…) różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” (Rz 3:23-24).

Gdy o tym piszę, przypomina mi się bardzo kontrowersyjne porównanie uczynione kiedyś przez jednego z pastorów, który wziął 2 osoby z widowni – jedna miała reprezentować bardzo moralną i uczynną osobę, a druga – Hitlera. Przepaść między tymi osobami wydaje się ogromna – nikt przecież nie chciałby się utożsamiać z tak wielkim zbrodniarzem, ani być do niego choćby przez chwilę porównywany. Pastor ustawił więc te 2 osoby na 2 różnych końcach sali tak, aby dzieliła je od siebie wielka przestrzeń wyobrażająca tą moralną różnicę. Następnie wprowadził on trzeciego aktora reprezentującego… Jezusa. Kiedy pojawił się Jezus trzeba było zmienić skalę i nagle przepaść między tym bardzo dobrym człowiekiem a Hitlerem zaczęła maleć w ten sposób, że owa dobra osoba powędrowała do Hitlera na jeden koniec widowni, a Jezus był na drugim. Dlaczego dobra moralnie osoba i zbrodniarz stali teraz ramię w ramię obok siebie skoro tak wiele ich różniło? Dlatego, że zmieniła się skala. Kiedy na scenę wkroczy Bóg prawdopodobnie zaczniemy patrzeć nie tylko na siebie i swoje grzechy, ale i na grzechy swoich bliźnich przez zupełnie inne niż dawniej, mniej różowe okulary. Okaże się również, że jedynym trwałym fundamentem, na którym można się oprzeć, jest obca sprawiedliwość Baranka, a nie ta osiągnięta przez nas (choćby i z pomocą Boga).

To wszystko co piszę oczywiście nie oznacza, że nie należy reagować gdy widzimy brata, który zaczyna staczać się w grzech ani nie oznacza, że nie należy stosować dyscypliny kościelnej, która została zaplanowana przez Pana, aby nas wychowywać. Sęk jednak w tym, żeby zdawać sobie sprawę z faktu, iż chrześcijaństwo nie opiera się na tym, że ktoś jest zupełnie wolny od grzechu (gdyby tak było nie potrzebowalibyśmy kościoła do wzajemnego zachęcania się ani uświęcenia). Tak więc osoba wierząca to nie ktoś kto nie ma grzechu, ale ktoś, czyje życie charakteryzuje się wyznawaniem grzechów Bogu, pokutą, ciągłym wzrostem i odnoszeniem stopniowych zwycięstw. Właśnie na tym aspekcie w dużej mierze skupia się recenzowana broszurka. Washer dowodzi, że brak wspomnianego postępu przez długie lata i/lub brak jakichkolwiek widocznych zmian, to jednocześnie brak dowodu na to, że ktoś jest dzieckiem Bożym.

Inną oznaką odrodzonego serca o jakiej wspomina Washer, jest głęboka wrażliwość na własny grzech powodująca, że sprzeciwiając się Bogu nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować, aż nie wrócimy z pokutą i wyznaniem swoich grzechów przed Boga. Przykładem może być Dawid trwający w ciężkim przewinieniu całe miesiące, które jednak wcale nie upływały mu beztrosko, a grzech z którym próbował uciec od Boga sprawiał, że „schły Jego kości” (Ps 32:3). Jeśli uważasz, że to starotestamentowy przypadek oderwany od nowotestamentowej rzeczywistości, to zobacz jak zachował się Piotr gdy zaparł się Jezusa i jakie uczucia pojawiły się w Jego sercu, gdy Pan po zmartwychwstaniu zapytał go po raz trzeci: „Piotrze, czy mnie kochasz?” Te przykłady pokazują co prawda wciąż niedoskonałe, ale jednak odrodzone, czułe serce, które nie jest obojętne na to co uczyniło i które nie chce zasmucać Pana.

Tak jak wspomniałem na początku, istnieje też druga skrajność, która mówi, że prawdziwa wiara w Jezusa Chrystusa może być całkowicie bezowocna, co oczywiście nie jest prawdą. Jeśli chciałbyś się dowiedzieć na ten temat więcej zachęcam do lektury. Jednak zanim zaczniesz – z góry uprzedzam, że Paul Washer jest w tej książce wyjątkowo bezkompromisowy i prowadzi ze swoim czytelnikiem bardzo żywy dialog, starając się nim potrząsnąć na tyle mocno, aby albo uciekł w popłochu albo był zmuszony sprawdzić, czy wydawane przez niego owoce faktycznie potwierdzają wyznawaną wiarę.

Wiktor
PS. Recenzowaliśmy już kilka innych książek Washera: „Ewangelia Jezusa Chrystusa”, „Wezwanie Ewangelii, a prawdziwe nawrócenie”.

Kategorie
książki

Ziarna

„Ziarna” – Anna Magdalena Siemczuk

Znów przyszedł maj, a ten miesiąc zawsze nastraja mnie romantycznie… dlatego dziś pozwolę sobie zarekomendować Wam tomik poezji współczesnej.

Anna Magdalena Siemczuk w zeszłym roku wydała tomik, w którym znalazły się wiersze zarówno w języku polskim, jak i w języku angielskim. Inspiracją do tych wierszy było Pismo Święte, a które konkretnie wersety – autorka wypisała pod każdym utworem.

Wiersze te są piękne, chwilami mocno nostalgiczne.

Osobiście po części utworów tylko przemknęłam, ale niektóre dotknęły mnie głęboko, bo miałam wrażenie jakby ktoś ubrał w słowa emocje i myśli jakie kotłują się nieraz w moim sercu i głowie.

Myślę, że wiosna, maj to dobry czas na poezję i zadumę nad naszym miejscem w świecie, nad planem jaki Bóg ma na nasze życie tu na ziemi i nad radością wieczności z Panem. Ten tomik jest dobrym katalizatorem dla tych rozważań.

Przeczytałam i polecam.
Brygida

PS. Tomik poezji Anny Magdaleny Siemczuk można kupić w naszej zborowej księgarni.
PPS. Anna jest moją Siostrą W Chrystusie i można ją spotkać w kościele na Zagórnej 10 w Warszawie i poprosić o dedykację 😉