„Życie przez Jego śmierć” – John Owen
Zaczynając czytać „Życie przez Jego śmierć” Johna Owena byłem do autora nastawiony dość sceptycznie. A to z tego względu, że czytałem już Jego inną książkę „O umartwianiu grzechu” i pamiętam, że nie udało mi się jej skończyć. Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że autor był w swoich rozważaniach za bardzo drobiazgowy, rozkładając na czynniki pierwsze zagadnienia, które chyba takich zabiegów nie wymagały – przez to ciężko było mi uporządkować sobie w głowie to, co autor chce w poszczególnych rozdziałach przekazać. Lekturę nowej książki Johna Owena zacząłem więc z pewnym uprzedzeniem, które okazało się przedwczesne, bo „Życie przez Jego śmierć” czytało mi się dużo lepiej niż „O umartwianiu grzechu”. Jednak pomimo, że książkę czyta się dobrze to muszę przyznać, że omawiana pozycja jest dość trudna (chociaż „trudna” to może niewłaściwe słowo – bardziej by pasowało „kontrowersyjna”) i podejrzewam, że wiele osób wierzących będzie miało z nią problem. To dlatego, że autor obrał sobie zagadnienie, o które teolodzy spierają się od lat, a które również dziś generuje wewnątrz kościoła wiele sporów. Na okładce można znaleźć dobre podsumowanie głównego tematu przewijającego się przez wszystkie rozdziały: jest to „Studium Biblijne na temat zakresu odkupienia”.
Wydanie, które mam w ręce zawiera przedmowę napisaną przez J.I. Packera, mającą na celu „przybliżyć czytelnikowi tło historyczne” pracy Owena i jest dobrym wprowadzeniem do tematu tzw. teologii kalwinistycznej. Z drugiej strony warto dodać, że książka nie mówi o wszystkich niuansach kalwinizmu, ale skupia się głównie na jednym punkcie tj. na wspomnianym wcześniej „zakresie odkupienia” (ograniczonym odkupieniu) – czyli w moim mniemaniu chyba na najbardziej kontrowersyjnym ze wszystkich punktów kalwinizmu. W dużym skrócie punkt ten mówi o tym, że Chrystus umarł tylko za wierzących (za wybranych).
Gdybym miał przedstawić swoją opinię to muszę przyznać, że czytając Słowo Boże z jednej strony widzę na Jego kartach dużo szeroko pojętego kalwinizmu (zwłaszcza, gdy chodzi o kwestię Bożej suwerenności i panowania Boga nad ludzką historią,) to jednak z drugiej strony akurat samo zagadnienie „śmierci jedynie za wybranych” nie wydaje mi się na kartach Biblii na tyle jasno zdefiniowane, żebym mógł wyciągnąć tak jednoznaczne wnioski jakie wyciąga autor. Przykładowo Paweł pisze, że Jezus „jest Zbawicielem wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących” (1 Tym 4:10), co sugerowałoby, że co prawda tylko kościół odnosi pełną korzyść z Jego ofiary (bo tylko wierzący osiągają zbawienie), ale niewierzący (niezbawieni) również w jakimś ograniczonym stopniu z tej ofiary korzystają. Widać to np. w Dziejach Apostolskich podczas kamienowania Szczepana, który umierając modli się za niewierzących: „Panie, nie policz im grzechu tego” (Dz 7:60). Jeśli jakikolwiek grzech nie zostanie komuś policzony to znaczy, że grzech ten musiał zostać złożony na Chrystusie (zakładam tutaj, że prośba Szczepana nie była tylko jakimś „pobożnym życzeniem”, ale że została autentycznie przez Boga wysłuchana – a przecież Szczepan nie miał gwarancji, że ktokolwiek z kamienujących go kiedykolwiek będzie pokutował). Podobną do Szczepana prośbę wyraża sam Jezus z krzyża: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23:24). Oczywiście w żadnym wypadku nie chodzi tu o zbawienie w takim sensie w jakim doświadcza go kościół (za którym Jezus wstawia się w sposób szczególny – patrz J 17:9), ale mimo wszystko chyba nie da się zaprzeczyć, że niewierzący również jakąś korzyść z ofiary Jezusa odnoszą, skoro mowa jest o niepoliczeniu przynajmniej niektórych ich grzechów. Troszkę szkoda, że John Owen nie odniósł się akurat do tych wersetów, bo sam jestem bardzo ciekawy ich interpretacji w rozumieniu kalwinistycznym.
Nie chciałbym jednak, aby ktoś pomyślał, że moja krytyka tego konkretnego punktu oznacza, iż rozważania autora mi się nie podobają lub są złe, bo mimo wszystko pod wieloma Jego wnioskami bym się podpisał. Jak już wspomniałem – trudno się nie zgodzić z faktem, że Biblia bardzo dużo mówi o wybraniu czy innych aspektach Bożej suwerenności i każdy wierzący prędzej czy później musi tym tematom (przynajmniej powierzchownie) stawić czoła. Ze swojej strony nie chciałbym w tej recenzji wchodzić w to zagadnienie jakoś głębiej – rozważania i ostateczną ocenę argumentów autora zostawiam czytelnikowi. Myślę, że niezależnie od tego jakie ktoś w tej materii ma poglądy, to w ramach wzrastania w poznawaniu Boga, każdy powinien sięgać również po te nieco bardziej kontrowersyjne pozycje książkowe choćby po to, żeby dobrze rozumieć stanowisko z którym się ewentualnie nie do końca zgadza, albo żeby również sobie samemu od czasu do czasu zadawać pytania: „na ile moje przekonania dotyczące atrybutów Boga faktycznie pochodzą z Biblii, a na ile z innych źródeł?”.
Podsumowując: mimo, że w tej recenzji dołożyłem swoje krytyczne „ale” to jednak uważam książkę za interesującą, a jej jedyną „wadą” jest to, że temat obrany przez autora jest po prostu nieoczywisty i niełatwy do analizy.
Wiktor
PS. Książkę można kupić w naszej zborowej księgarni.