„Nic do oclenia” – Lidia Czyż
Kto z Was pamięta czasy „zimnej wojny” lub o nim słyszał? Co wiecie o tym okresie? Ja, że były represje, że nie było wolności słowa, a przyznawanie się do Boga w najlepszym wypadku było „źle widziane”. Tak było w Polsce, a jak w innych krajach bloku wschodniego? Okazuje się, że dużo gorzej…
„Nic do oclenia” to powieść opisująca losy „przemytników” szmuglujących Biblie i inne chrześcijańskie wydawnictwa do krajów bloku wschodniego, w których nieraz nawet pastor nie miał własnej Biblii. Historia jest opowiedziana z punktu widzenia młodej dziewczyny z Teksasu, która zapragnęła włączyć się w walkę z komunistyczną niesprawiedliwością i pomóc rozprowadzać Pismo Święte do krajów takich jak Węgry, Rumunia, Albania, Bułgaria czy Związek Radziecki. Ale skąd u niej taki pomysł?
Jako nastolatka przeczytała książkę „Boży przemytnik” brata Andrew, która mocno ją dotknęła. Jako Amerykanka nie była w stanie pojąć, jak można żyć w takim reżimie, gdzie ktoś nam dyktuje co możemy robić, w co możemy wierzyć i co możemy czytać. Postanowiła, że kiedyś pojedzie na misje do Europy Wschodniej. Nie było to jednak takie proste i minęło wiele lat zanim nadarzyła się okazja. Jak wyglądało to „szmuglowanie”, kogo spotkała i czy warto było – musicie doczytać sami, bo ja jeszcze nie skończyłam czytać tej książki, ale warto zabrać ją np. na wakacje.
Polecam.
Brygida
PS. Książka jest do nabycia w naszej zborowej księgarni
PPS. Niedawno zachęcaliśmy do przeczytania innej książki Lidii Czyż – „Słodkie cytryny”